niedziela, 18 sierpnia 2013

To już uzależnienie... :)

W końcu sobie przypomniałem jak "smakuje" sen w swoim łóżku (do tego jeszcze przespana noc). To raczej nie zmęczenie fizyczne, bo czym można się zmęczyć siedząc? Jednak mamy do czynienia również ze zmęczeniem psychicznym, które dopadło mnie po 81 przepracowanych godzinach w ciągu 6 dni! Powodem tego było wzięcie wolnego przez 2 osoby z pracy i oczywiście trzeba je jakoś zastąpić. Powoli zacząłem czuć się jak w domu, bo praktycznie przebywałem w miejscu pracy cały czas (do domu, tego prawdziwego przyjeżdżałem tylko po jedzenie i żeby się przebrać i umyć). Z tego też powodu byłem zmuszony do zrobienia przerwy w bieganiu. Niby mogłem znaleźć 30-40 minut żeby pójść pobiegać - jednak osłabienie, wysiłek, nieprzespane noce doprowadziłyby znowu do opryszczki (lub przeziębienia) w wyniku osłabienia organizmu.

Dlatego wczorajszy dzień był ogromną nagrodą i prezentem po całym tygodniu. Moment w którym założyłem buty zapoczątkował rozwój skrzydeł na każdej z kostek na stopach, dosłownie! Chęci były ogromne - biegnij ile sił w nogach, tak daleko jak możesz, po prostu biegnij! Ale dlaczego czekoladę, którą dostaliśmy w prezencie mamy zjeść całą od razu? Lepiej wziąć 2 paski, poczuć się jak w niebie i zostawić na później :)
Postanowiłem zrobić dłuższe wybieganie w spokojnym tempie, żeby rozbudzić i pobudził do działania niedopieszczone mięśnie (spokojnie, przez cały ten czas jak chodziłem do pracy to nogi były rozruszane na dystansie 7 km w jedną stronę jazdą na rowerze).



Niestety, tym też wynikiem kończę ten tydzień. Niedzielny dzień przeznaczę na małe ćwiczenia górnej partii ciała przy pomocy Hantli. Poniedziałek natomiast... Zaczniemy od rozbiegania w ulubionym przeze mnie tempie :) Przyjemnej niedzieli!

środa, 7 sierpnia 2013

Treningów ciąg dalszy - odpuścić nie można :)

Mała miejsce krótka przerwa w pisaniu, ale nie w bieganiu :) chociaż przyznaje, że taki mały duszek wciąż krąży w głowie i szepcze do ucha leniwe słowa - cóż, taka niektórych natura żeby się trochę polenić, posiedzieć przed komputerem całymi dniami albo przed telewizorem. Może to przez te upały i duchotę człowiek u człowieka włącza się taki pstryczek "nic nie robienie"? Nie wiem, nie wiem... ale treningi mimo wszystko się odbyły i miałem okazję również przetestować swoje żele energetyczne. Na początku jednak powinienem zamknąć poprzedni tydzień:

Dzień treningu Wtorek Czwartek SobotaSuma
Kilometraż 13,74 km 11,14 km 13,79 km 38,67 km

W tej chwili mamy już nowy tydzień i co raz bliżej do upragnionej daty - 13 październik! Dłuższe wybieganie miało się odbyć w niedziele, jednak przy zbliżającym się wieczorze, oczy i całe ciało zaczęło się robić z minuty na minutę cięższe. Widocznie tego dnia nocki zaczęły wychodzić i dawać o sobie znać, w takim razie co? Wstajemy w poniedziałek i zaczynamy testować żele. Trafiłem na dość przyjemną pogodę, bez wielkich upałów z samego rana co nie powodowało nadmiernego przegrzania organizmu. Na pierwszy ogień poszedł taki żel:


Pierwszy raz miałem okazję spróbować jak smakuje taki żel, tym bardziej jak zadziała na organizm. Pierwsze słowo jakie przychodzi na myśl jedząc coś takiego to - mus. Bardzo fajna konsystencja, nie trzeba gryźć - po prostu pijemy (w tym przypadku) słodki mus jabłkowo-truskawkowy. Szczerze powiem, że miałem ochotę od razu wrócić do domu i otworzyć resztę (niestety, ale jestem pierwszy jeżeli chodzi o słodkie :)). Zadaniem na treningu było dłuższe wybieganie w tętnie 65-70% i do wyboru:
- albo dystans 18 km,
- albo 2h biegu,
Udało się pogodzić w miarę obydwie rzeczy, organizm czuł skutki 2 godzin pracy, ale nie był zmęczony (takie przecież było założenie długiego wybiegania). Przetestowałem również sposób pojenia organizmu przy tego typu aktywności i doszedłem do wniosku, że picie co 2 km kilku łyków napoju izotonicznego (w moim przypadku) bardzo dobrze się sprawdza - suchości w gardle nie ma i sam trening mija swobodnie.



Czy to wszystko? A właśnie, że nie :) godzina 9:30 a ja zakładam strój, buty i wyruszam. Zmieniłem trochę podejście do treningów i wróciłem do mniejszych dystansów, aby stopniowo wprowadzać organizm w dłuższy i większy wysiłek. Dystans jaki dzisiaj wybiegałem to 11,13 km, z czego pierwsze 3 km odbyły się na zasadzie rozgrzewki przy tętnie 65-70%, a 8 km jako rozbieganie przy 75-80% tętna.


sobota, 3 sierpnia 2013

Wytrwałość przede wszystkim.

Po pięciu nockach w pracy, w końcu można się zrelaksować i przestać żyć myślą "i znowu dzisiaj tam wracam". Prognoza pogody również dzisiaj się sprawdziła, ponieważ piękna i słoneczna pogoda towarzyszyła przez cały dzień (i jak tu jej nie wykorzystać?). Wcześniej jednak mała drzemka - nagroda dla organizmu po takim tygodniu. Jako, że popołudniu wybraliśmy się nad jezioro z małym (Rafałek oczywiście pozdrawia :))


zdecydowałem się, że trening ze spokojem odbędzie się pod wieczór, również słońce nie będę aż tak grzało. Zabawa nad wodą była przednia, szczególnie widok syna w tym swoim kółku. Po powrocie można było zacząć "szykować się" do wyjścia - 2 godziny przed zjadłem bułkę z dżemem truskawkowym (mały zastrzyk energii na drogę) i wypiłem 200 ml soku (jeszcze w trakcie doszło kolejne 200 ml i 125 ml napoju izotonicznego).

Sam trening (o dziwo) przebiegał super - może za sprawą braku słońca, które tak grzało w ciągu dnia. Pierwsze 2 km rozgrzewki były niczym kawa z samego rana, poczułem że baterię znowu zaczęły się ładować inną energią. Tempo było takie jak zwykle - 65-70% tętna, przy czym nie wiedziałem czy pocę się, bo organizm zaczął podnosić temperaturę czy z powodu dużej wilgotności powietrza. Kolejne kilometry starałem się trzymać zarówno w równym tempie jak i tętnie. Już na stałe do swojego "stylu" biegowego dołożę odpowiednią pracę rąk - bardzo dobry wspomagać, szczególnie gdy nogi chcą zacząć zwalniać. Cały dystans 11,8 km rozbiegania pokonałem w tętnie 75-80%.




Przez cały czas treningowy wypiłem 250 ml napoju izotonicznego i przegryzłem to batonikiem. Nie wiem czy to woda takiego smaku mi narobiła czy ten bieg, ale po powrocie w biegu, pierwsze co wpadło mi w rękę to duży jogurt 400 ml z owocami. Niebo dla podniebienia :)

czwartek, 1 sierpnia 2013

To musiało się tak skończyć...

Ten tydzień zaczął się dość chaotycznie... nawiązuje tutaj do poprzedniego postu. W jaki sposób pogodzić chodzenie na nocki z uprawianiem aktywności fizycznej? Jest na to sposób, po pracy lub przed pracą. Jednak jak to zrobić w momencie, gdy mamy 5 nocek pod rząd, a wracając do domu śpimy niecałe 2 godziny? Organizm przestawia się zupełnie, a mózg zaczyna pracować na innych obrotach - zupełnie "nieprzyjaznych" dla zdrowia.

Jednak dzisiaj, udało się wygospodarować trochę czasu wolnego. Zaraz po przebudzeniu, przebrałem się w strój, wypiłem 100 ml soku i postanowiłem wybrać się na małe wybieganie. Chęci były ogromne, ale rozsądek nakazał okiełznać "młodzieńczy zryw". Przyznam - to był odpowiedni krok, ponieważ zaraz po powrocie zauważyłem pierwsze oznaki przemęczenia organizmu - opryszczka przy ustach. Gdy ktoś już raz został zarażony, nosi tego wirusa w sobie przez całe życie. Objawia się zazwyczaj w dwóch momentach: z przemęczenia lub pod wpływem nadmiaru słońca. Niedługo jednak zaznam małej regeneracji - jeszcze tylko piątkowa nocka i w weekend w końcu spędzę w domu. Wręcz zaczynam się cieszyć na myśl o niedzielnym wybieganiu i możliwości wypróbowania żelu energetycznego.

Wracając do treningu, pogoda była przyjemna i wybiegane 11 km sprawiło radość, ponieważ wiedziałem jedno - dałeś z siebie wiele, mimo tych nieprzespanych nocy. Jak to zwykle podczas moich treningów bywa, pierwsze 2 kilometry to była rozgrzewka w spokojnym tempie 65-70% mojego tętna. Przy dalszym rozbieganiu wypróbowałem jedną ciekawostkę, którą wyczytałem na stronie https://www.treningbiegacza.pl/zacznijbiegac/timexintel-artykuly/item/1087-prawidlowa-technika-biegu. Było nią mianowicie "Im szybciej ruszasz rękoma, tym szybciej pracujesz nogami" - przyznaje, że dało to dużo do myślenia, szczególnie w momentach, gdy taki mały leniuch w głowie chciał zwolnić. Całe rozbieganie, czyli 9,1 km przebiegłem w tętnie 75-80%. Jak zawsze, miałem ze sobą 250 ml napoju izotonicznego, a także baton JustFit. Gdy wróciłem do domu czekał już na mnie schłodzony napój z owoców przeznaczonych na kompot zblenderowany z mlekiem - pychota! :)